Ile was było KOCIAKI!!!

sobota, 8 grudnia 2012

Roździał 7

Oczami SOSNY 
Już przebrana zeszłam do moich przyjaciół.Tak jak myślałam.. Siedzieli tam i pewnie mnie obgadywali.. Z tego co słyszałam fascynowali się moimi włosami. No tak.. raz są mocno czarne a raz są brązowe. A wiecie dlaczego? Ja farbuje włosy żeby być brunetką. Ostatnio tego nie robię bo zaczynam się sobie podobać jako szatynka.
- Obiad! - zawołała Alice.
Rozsiedliśmy się wygodnie na krzesłach w kuchni. Muszę przyznać że jedzenie wcale takie złe nie było.
- A może zdjęłabyś ta czapkę przy jedzeniu? - no i PAH! Moje dobre zdanie o Alice zniknęło. Jak ona powie coś w związku ze mną to nie jest to miłe ani uprzejme tylko nie grzeczne. A ona mówi nam że my jesteśmy niekulturalni! No i co jeszcze?! Może powie że dziewczynie nie wypada chodzić w spodniach?! To jakiś absurd! I to przez wielkie A!
- A może pani by raz na jakiś czas się umyła. Hmm? - popatrzyłam na nią groźnie
- Jak ty się wyrażasz? - chyba się zdenerwowała..Upss..
- Bo pani gardzi moją świętością którą mam na głowie - wskazałam na mojego czerwonego Full Capa.
- Nie mów do mnie pani! - nie odezwałam się już. Uważałam że nie ma po co dalej brnąć w tą kłótnie. Po zjedzeniu wszystkiego chłopaki zapytali czy pójdziemy do nich.
- Nie wiem.. może kiedy indziej.. - wymyślałam wymówki
- Ale prosimy..
- Nie!
- Tak!
- Nie!
- Nie marudźcie! Idziemy!
- Ha! Powiedziałeś nie! Wygrałam!
- No szybko! - błagali nas. Po długich namowach zgodziłyśmy się. Do ich domu jechało się około 10 minut. To była ogromna kremowa willa otoczona niemalże z każdej strony wielkimi oknami. Z tyłu widać było przejrzysty basen.
- Jacie.. jaka chata.. - wytrzeszczałam oczy.
- Mi też się podoba - otworzył nam drzwi Zayn. Harry jakiś ostatnio cichy był. Ciekawe dlaczego?
Weszliśmy do domu. Był gigantyczny! Nowoczesny wystrój połączony ze starodawnym. Bosko!
Mignęło mi coś przed oczami. Coś co wyglądało jak.. ptak?!
- Kevin!
- Kevin?
- KEVIN! - krzyczał ktoś. Nie mogłam przestać się śmieć.
- Lou! Mamy gości a ty martwisz się o gołębia?! - zmroził go wzrokiem Harry - Czy ty jesteś w samych bokserkach?! - to kompletnie mnie rozbroiło. Śmiałam się z Tośką wniebogłosy. Z tego nie śmieć się nie da.
- Ej! Czy ja was już gdzieś nie widziałem?! - spytał po chwili.
-  Zapomniałeś o nasz?! Foch! - odpowiedziałam
- Nie zapomniałem Sosna! Ja was K. O. C. H. A. M!!! - wymruczał. Przeszliśmy przez próg do salonu a tam : Liam siedzący na dywanie z przerażoną miną wpatrywał się w leżącą metr od niego łyżkę. Co sekundę wyciągał rękę aby jej dotknąć ale zaraz potem cofał się. Od razu padł na ten temat komentarz od Lou :
- Przezwycięża fobię - pokiwałam głową że rozumiem. Ku wejściu do kuchni siedział po "turecku" zrozpaczony Niall.
- Pewnie nie ma jedzenia.. - znowu skomentował to Louis. Podeszłam do blondynka i wyciągnęłam z kieszeni twixa. Trochę się zmieszał bo po pierwsze mnie nie zna a po drugie nie zauważył mnie. Podałam mu smakołyk a ten rzucił się na niego jak jakieś wygłodniałe bydło na kawałek mięsa.
- Już cię lubię.. - uśmiechnął się
- Jak każdy.. - odwzajemniłam uśmiech
 W tym czasie Flak podeszła do Liama. Coś mu powiedziała a on od razu się podniósł, chwycił łyżkę i wywalił ją do śmietnika! WOW! Rzut za trzy punkty!
- Co ty mu powiedziałaś? - zapytałam ją na ucho.
- Że jestem wróżką i jak przestanie bać się łyżek to sprawię że chłopaki zmądrzeją - zachichotała a ja razem z nią. Chłopaki zaproponowali grę w butelkę. Zgodziłyśmy się. Zasady były takie : musisz odpowiedzieć na pytanie albo zrobić wyzwanie. Albo jedno albo drugie.Usiedliśmy w kółku i zaczęły się wygłupy. Niall przyniósł butelkę. Kręcił on a wypadło na pasiastego.
- Pytanie? Wyzwanie?
- Wyzwanie
- Yyy.. pokrój marchewkę.
- Niee! Dlaczego?! Dlaczego?! - oczy mu się zaszkliły ale starał się być dzielny. Wstał i wziął jego skarb do ręki i pokroił go.
- No widzisz? Nic się nie stało! Teraz mamy przynajmniej jedzenie! - widać było że Nialler był z tego zadowolony. Następnym razem Lou kręcił. Wypadło na mnie.
- Pytanie? WYZWANIE? - podkreślił ostatnie słowo.
- PYTANIE! - stwierdziłam stanowczo
- A miałem takie fajne zadanie dla ciebie! - zbulwersował się ale zaraz się uśmiechnął. Pewnie wymyślił jakieś kompromitujące pytanie dla mnie.
- Twój pierwszy pocałunek? Gdzie? Kiedy? Z kim? Jaki był? - dociekliwie pytał.
- Miałam wtedy może.. - przymrużyłam jedno oko, przechyliłam lekko głowę i spojrzałam w górę. - Może.. Miałam wtedy około jedenastu lat. - usiadłam już normalnie. - Pocałunek był przed starym budynkiem. Chłopak się zaangażował bo specjalnie dla mnie namalował na murze grafity. Napis brzmiał : Nigdy mnie nie zapomnij. Ten chłopak miał na imię Damian. Do dziś nie mogę go zapomnieć - uśmiechnęłam się - Był on dość długi i namiętny. Chłopak tak się wpił w moje usta że przegryzł mi wargę. Krew mi się lała strumieniami ale nie zwrócił na to najmniejszej uwagi zresztą tak jak ja.. - skończyłam.
- WOW! - One Direction się uśmiechnęło tak jak mija kumpela
- Harry miał podobnie co nie Harry? - rzucił Louis trącając łokciem Loczka - Harry!
- Yyy.. tak? - chyba król marchewki wybudził go z przemyśleń.
- Coś się tak zamyślił? - nie odpowiedział.
 Po tym jeszcze długo gadaliśmy. Tak szczerze to praktycznie nic nie pamiętam z naszej rozmowy.
Zerknęłam na zegarek w komórce. No nie.. 22:20.. Westchnęłam.
- Tośka idziemy.. - burknęłam od niechcenia. Pożegnałyśmy się i wyszłyśmy z uśmiechami.

***3 godziny później***
Żeby się uspokoić po stracie zaczęłam grać na gitarze. Jesteście ciekawi co straciłam? Na razie wam tego nie powiem - jestem zbyt załamana. To co się stało jakieś kilka godzin temu jest okropne. Łza spłynęła po moim rumianym od złości policzku. Za nią następna i następna. Już się nic nie liczyło. Tak bardzo chciałam aby to nie była prawa. Wszystko stracone, a ja głupia myślałam że będzie dobrze. Naiwna jestem. Jeszcze chwilę temu śmiałam się z swojej karykatury którą narysowała mi Tośka. Tak, było fajnie. No właśnie było.. Nic nie trwa wiecznie. Co się stało to się  nie odstanie. Gdyby nie ten listonosz.. gdyby nie ten list.. Ahh. Po co ja to mówię. I tak nie zrozumiecie jaki ja wtedy przeżyłam ból. Nikomu nie życzę czegoś takiego. To.. opowiem wam to w skrócie może wtedy ktoś się w tym połapie :

Jakieś może trzy a może dwie godziny temu razem z Flakiem rysowałyśmy swoje podobizny czyli szkicowałyśmy ludziki które miały małe tułowie a ogromną głowę. Przy tym była kupa śmiechu. Flak narysowała mnie tak :
To miało przedstawiać mnie za 20 lat
Oczywiście Fochnęłam się na nią. Ona pięknie rysowała nie to co ja. Potem przyszedł Jeleń. Przekomarzał się z nami. Pokazałyśmy mu rysunki a on zamiast je pochwalić śmiał się z nas! Oburzające. 
Na sama myśl tego co się wtedy działo uśmiech pojawił się na mojej buzi. Niestety nie gościł długo bo po przypomnieniu sobie co się stalo potem znowu zaczęłam płakać.
Potem zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. Za nimi stał nie wysoki pan. Miał może około 40 lat. Podejrzewałam że to listonosz. Faktycznie. Wręczył mi jakąś paczkę. Była zawinięta w szary papier. Na środku widniał napis "WIKTORIA SOSNOWSKA" a na dole "PRZEPRASZAMY". Zamartwiłam się. Kto i za co miałby mnie przepraszać? I ten ktoś nie napisał przepraszaM tylko przepraszaMY. To dało mi dużo do myślenia. Nie rozumiem.. Ale nie zawsze się coś rozumie. Podpisałam się listonoszowi na specjalnej karcie że odebrałam przesyłkę. Weszłam do salonu powoli zdzierając papier z pudełka. Niestety jak to "ja" nie sprawdziłam nadawcy a z potarganego papieru się już nie rozczytałam. Nie pozostało mi nic innego niż zobaczyć co jest w środku. Na samej górze był list. Postanowiłam że przeczytam go później. Dalej były moje sprawdziany, testy, dzienniczki ucznia, dzienniki nauczycielskie, konkursy itd. itp. Teraz to się przeraziłam. Kompletnie nic nie rozumiałam. Ale jedno wiedziałam - to nic dobrego. Szybko wyszukałam listu z pośród porozrzucanych na cały dom papierów z ostatnich dziesięciu lat mojej nauki. W liście pisało:
Witamy
Jestem pan Ksawery.
Chciałbym panią poinformować o pomyłce.
Ja wiem że to będzie dla pani ogromny cios. 
Ale inaczej być nie może.
W związku z wymianą uczniowską z pani szkoły do naszej mam dla pani złe wieści.
Źle zostało zapisane pani nazwisko.
Pani ma nazywa się Sosnowska a my chcemy Żyznowską.
Dlatego musi pani wrócić do pani szkoły a pani miejsce zajmie Katarzyna Żyznowska.
Przepraszamy za fatygę.
Miłego dnia życzy Oxford.

Osunęłam się po ścianie płacząc. Przegięcie!!! Facet najpierw dał mi nadzieję a potem bezczelnie mi ją zabrał! Miałam taką szansę.. Ale już nie ważne. Ruda będzie musiała sama uczyć się na Londyńskiej uczelni. Straciłam całe szczęście. Już nic się nie da zrobić.. Ale przecież poznałam swoich idoli to się liczy.
 Płakałam już chyba z kilka godzin. A no tak.. Jest 1:20 nad ranem. Czyli płakałam trzy godziny.. Nie no super! Szlochając położyłam się do łóżka. Myślałam jak powiedzieć o tym chłopakom, tacie a co najważniejsze - Flakowi.. Zasnęłam..

5 komentarzy:

  1. Co?? Sosna ma wracać do szkoły? To chyba jakieś żarty. I jeszcze życzą miłego dnia. Haha po takiej wiadomości? Chamstwo. Mam nadzieję, że to odkręcisz ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. super rozdział ;)
    Czekam na NN
    http://and-little-things-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. wspanaiły!

    http://wierzycwcoscomozesieniezdarzyc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. super czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń